Kliknij tutaj --> 🥉 kochamy się ale nie możemy być razem bo mamy rodziny
Tłumaczenia w kontekście hasła "unless we're married" z angielskiego na polski od Reverso Context: No man will take me unless we're married.
Jeśli kochamy coś, czego nie możemy mieć i nigdy nie będziemy mieć, w takim razie co kochamy? 2010-09-10 14:32:10 Co możemy zrobić ? 2011-12-29 15:05:18 Kochamy się ale nie możemy być razem!!
Nie należy jednak zapominać, że miłość nie jest kwestią wyboru, i tak naprawdę nie my decydujemy, kogo kochamy, bo nie mamy na to wpływu.Dlatego pretensje do drugiej osoby, że przestała nas kochać, czy wyrzucanie sobie, że już nie kocha się partnera, tak naprawdę nie ma sensu, ponieważ nie decydujemy o tych uczuciach.
Mówiąc metaforycznie, nie możemy pozwolić na to, aby ktoś utonął tam, gdzie nas uratowano.”. – Louise Penny. „Teraz pomaganie jest modne, kiedyś nie było modne, było oczywiste.”. – Bogusław Linda. „Jeśli choć jedną dobrą myśl, wniosłeś do czyjegoś umysłu, jedno dobre uczucie zaszczepił ś, czyjeś serce, jedną
Poznaliśmy się w dość dziwnych okolicznościach. Jeszcze 2,5 roku żyłem sobie z żoną i 2 dzieciaczków w własnym domu. Kochamy się razem lecz nie widzimy przyszłości. Skomplikowane
Site De Rencontre Non Payant Suisse. Niania-Ania - a myśleliście o pomieszkaniu jakiś czas jeszcze w akademiku? piszesz że na razie tak mieszkasz, a ja wiem z własnego doświadczenia, że się da na "lewo" jeszcze zostać w akademiku, tylko trzeba pogadać z kierownikiem i znaleźć osobę, na którą zamieszkasz... Przynajmniej u nas tak się dało pomieszkać na czyjąś kartę, nawet 2-3 lata po obronie. Nie wiem na jakich zasadach działają inne akademiki, ale na pewno w całej Polsce podobnie - mieszkasz i masz kartę mieszkańca ze zdjęciem. A jak mieszkasz już parę lat, to na pewno stosunki z kierownikiem i portierami sa na tyle bliskie, że nie bedzie problemu z zostaniem w swoim pokoju jeszcze jakiś czas. Pomyśl, jakies wyjście (tymczasowe) jest. Powodzenia! Odpowiedz No to i ja coś od siebie dodam. My też nie mieiśmy najłatwiejszego startu. Kiedy zaczynalismy wspólne życie(chodzi mi o slub) ja byłam już w ciąży. Nie miliśmy wesela a jedynie skromny obiad dla 20 osób w restauracjii. I wiesz co? było wspaniale!! Nie pochodzimy z bogatych rodzin i do wszystkiego musieliśmy dojść sami. Raz on nie miał pracy, potem nie miałąm jej ja. Wynajmowaliśmy w miarę tanie, małe mieszkania. Pomagali namm w tym znajomi. Wiesz znajomy znajomego i tak dalej. Urodziło sie dziecko. Przeprowadzka średnio co pół roku. Nie było słodko. Wieczny brak funduszy na podstawowe rzeczy, frustracja, bezsilnośc i złość. Mąż dorabiał gdzie mógł, ale wszystko to było mało. Mąż 2 razy zmianiał pracę. Za każdym razem na ciut lepszą. Potem kiedy córka miałą 2,5 roku ja poszłam do pracy. Nie trafiłam na dobrych ludzi, mam po nich koszmarne lęki jesli chodzi o pracę, ale dzięki temu zdązyliśmy wziąc kredyt mieszkaniowy. Wzieliśmy go w ostatniej chwili i jakby za wszelką cenę. Mieliśmy dośc przeprowadzek. Od ponad pół roku mamy własne M3. Obecnie pracuję Od dwóch miesięcy. Mam nadzieję że uda mi sie utrzymać ta pracę. Jest lepiej. Z czasem wiele rzeczy ułozyło sie na właściwych miejscach. Po cichu liczę że z półtora roku postaramy się o drugie dziecko. Grunt to nie omotać sie własnym strachem, tyle że to trudne zadanie. POwodzenia i pozdrawiam Odpowiedz kiedys moze nie wypadało,ale teraz słysze tu i ówdzie że coraz więcej młodych par decyduje się na ślub zrzutkowy,a goście cieszą się że mogą pomóc młodej parze na nowej drodze zycia :) Odpowiedz Wypada, wypada! Nie ma w tym nic zdrożnego. My mieliśmy, jak wiesz, zrzutkowe wesele i było naprawdę bardzo miło. Wszyscy mówili, że było super! Nasi goście naprawdę się cieszyli, że mogli nam dać coś z siebie. Odpowiedz juz mieliśmy taki pomysł - na ślub zrzutkowy :D no ale chyba nie wypada lol Odpowiedz Kup róż do policzków, będzie taniej i piekniej się poczujesz. A piekna inaczej spojrzysz na świat Juz wpraszam się na slub. Grunt to być optymistą, tak myślę. Powiem Ci tylkojeszcze coś - my nie raz bylismy w takiej sytuacji że wydawało mi się - nia ma odwrotu (chodzi mi tu o finanse), że nam braknie, że nie zapłacimy itd. I ZAWSZE zdrarzało się coś co pozwalało wybrnąć z sytuacji - a to jakaś robota zlecona, a to coś. I tak samo z weselam - macie trochę czasu, a nóż/widelec wydarzy się coś co da jakąś mozliwość? albo wpadniecie na genialny pomysł. Zycie pisze czasem takie scenariusze o jakich nam się nie sniło. Nie przejmuj się komórą. Odpowiedz Katarinka77 mówisz różu To musze przemyśleć czy ściany pomalować czy róż do buzi wystarczy lol :P ale biorąc z Ciebie przykład kupię do twarzy - bo tańszy lol A poważnie mówiąc oszczędzamy ile się da i na ile nam pozwolą .. np. złodzieje.. bo dziś skardziono mi komórkę i już dociera do mnie że będzie dobrze... zapraszam na nasz ślub :D prawdopodobnie 15. 07. 06 kościół -jeszcze nie znany pozdrawiam --- bezkomórkowiec lol lol lol Odpowiedz Aniu, bardzo chciałabym Cię pocieszyć. Nie martw się, na pewno się ułozy, może powoli ale na pewno. Zarówno wesele jak i maluteńkie przyjątko może być niesamowitym przeżyciem. To zależy od Was i Waszych najbliższych. Sam ślub jest najpiekniejszy. Ja zawsze myslałam ślub - ślubem ale dopiero wesele to będzie to!! Rzeczywiście to było to - ale gdyby go nie było nic by się nie stało, bo to właśnie sama uroczystość zaślubin okazała się zapierająca dech w piersiach. Co do kasy i utrzymania - nam też jest ciężko, mamy straszne problemy finansowe, nie możemy na nikogo liczyć. Ale powoli wychodzimy z długów i mam nadzieję że jakoś to się ułoży. Bardzo ważne jest dobre gospodarowanie kasą, pluję sobie teraz w brodę ile pieniędzy wydalismy bez sensu, bez przemyślenia. Ale tego na pewno się nauczysz. Życzę Ci powodzenia, dodaj trochę różu do swojej wizji.... nie wiem czy Cię pocieszyłam bo w sumie więcej napisałam o sobie.......ale rozumiem Cię. Bedzie dobrze. Musi być. Odpowiedz Oczywiście że i ja jako dziecko i podlotek lol bardzo chciałam miec piękny ślub i cudowne wesele :D chyba każda dziewczynka o tym marzy :P Ale zycie to nie marzena i wybieram większe dobro i większe szczęście - bycie z kimś mi najdroższym. Eh... a teraz mój miły przebąkuje coś o wyjeździe na pół roku za granicę by trochę zarobić - chyba jestem kapryśna kobietą - ale to też mi nie pasi :x - pół roku go nie wiedzieć :o juz trupem się czuję może nie wypali...... pozdrawiam :D Odpowiedz Uważam, że najeważniejsze jest to czego wy chcecie i jeśli wesele jest dla was nie ważne to nie musi go być :). Ja zawsze marzyłam o pieknym ślubie i weselu i tak miałam, a wy nie chcecie i też powinno tak być jak sobie wymyślicie :) Jestem z wami !!! Odpowiedz Ja zawsze chciałam mieć wyprawione tak sobie wymarzyłam jako mała dziewczynka i tak koszty i tak się jak Ty nie czujesz takiej potrzeby to Twoja wersja też będzie to Twój najpiękniejszy zawsze wazna jest są DWOJE się kochają i oboje tego chcą to musi być super. pozdrawiam lol Odpowiedz oooooo zegar jest na forum nie przestawiony :D u mnie jest po 22 a tu jeszcze 21... - wolę by była baybusowa pora lol Odpowiedz Marusia7 wiem że to niezapomniane przeżycie :D ale my nie rozważamy ewentualności wesele czy wczasy/podróż poślubna. U nas zaoszczędzone pieniążki poszły by na zapłacenie za mieszkanie i na inne bierzące wydatki. Więc jednak wolę miec za co żyć niż postawić się a się zastawić lol - bo te Polskie przysłowie by u nas się spełniło lol Może tak jak mówisz gdybyśmy zaczekali te 5 lat jak Wy to byśmy uzbierali - nawet na pewno i na wielkie wspaniałe weselicho lol ale wole bez wesela już niedługo co rano budzić się obok ukochanej osoby niż mieć wesele, ale czekać na te poranki kilka lat.... ja tak wolę :D i aurat weselem - a raczej jego brakiem wogóle się nie przejmuję nie ma to dla mnie większego znaczenia :D a teraz idę się myć i spać bo jutro o pobódka papa Odpowiedz Aniu niewiem czy to taki dobry pobraliśmy się po 5 latach bycia ze mówili "NIE RÓBCIE WESELA A ZA TO SOBIE GDZIEŚ WYJEDZIECIE".Ale sobie zaoszczędziliśmy i wyprawiliśmy wogóle nie jest takie przeżycie,że tego nie da się przeliczyć na nam też nikt nie to sobie Życzę powodzenia. Odpowiedz Pusiatkowa u nas chyba będzie podobnie z tymi 500 złotymi :D, niestety nie mamy kątka a ceny wynajmu mnie tak przerażają :o że łłłłłłłlooooo matko - nie cierpie Warszawy jest za droga No ale trochę się pocieszyłam i wcale Twoja wiadomość Madelaine nie jest za długa :D Myślę że gdybyśmy już mieli "zaklepany" dom to byłoby mi duchowo łatwiej .... choć minimalne ceny za pokój dla 2 osób to tak 500zł +inni lokatorzy... a jeszcze papu i takie tam ... na 1000zł pensji :o echhh ALE JAKOS MUSI BYĆ :D Wierz Madelaine my chyba też znudziliśmy się "chodzneim" lol A wesela nie zamierzamy wogóle robić - po prostu szkoda nam wydać kasy za którą będziemy mogli jakiś czas życ Zrobimy poczęstunek dla rodziców, sióstr, przyszywanego rodzeństwa i mojej cioci z wujkiem(bo mieszkają obok nas i nie da się ukryć lol ) więc to będzie bardzo skromne ... jeszcze może powiem by się zrzucili (tzn każdy przyniósł cos od siebie) to wogóle będzie super lol 8) kurczę......... ja już chcę by minął ten rok Odpowiedz Głowa do góry, napewno wam się uda zrealizować wszystkie mażenia. najwazniejsze aby być raze, wspierać się a wszystko będzie dobże. Odpowiedz ok 500 zl na samym poczatku....jesli chodzi o jedzenie....pozniej jak juz bylo lepiej to tak wszystko zamykalo sie w granicach 2000 ale to naprawde bylo pozniej, jak juz stanelismy na nogi Odpowiedz ups w pierwszym zdaniu mialam na mysli wlasny katek a nie konto bo super byloby gdybysmy dostali od kogos na starcie pelne konto do wykorzystania lol lol Odpowiedz Nianiu-Aniu my rowniez wszystkiego dorobilismy sie sami, no moze oprocz wlasnego kontka bo mieszkamy w polowie domku po babci, ale remonty i wszystko do domku kupilismy za swoje. Poczatek nasze wspolnej malzenskiej drogi byl taki ze znudzilo juz nam sie chodzenie ze soba i zapragnelismy byc juz tak na serio razem. Niestety wesele musielismy wyprawic sobie sami, bo rodzice nie sa az tak kasiasci. Zrobilismy male przyjecie na 30 osob i tez bylo przecudnie. Rodzice troche pomogli ale bardzo duzo musielismy wylozyc sami. Teraz jestesmy juz 1,5 roku po slubie i powoli urzadzamy nasze gniazdko. Na szczescie oboje pracujemy, ale ja studiuje zaocznie wiec trace na to mnostwo czasu i kasy. Sporo rzeczy bierzemy sobie na raty i powoli splacamy, ale dzieki temu mamy juz przyjemniejsze zycie Wszystkie rachunki oplacamy sami, wiec po odliczeniu jeszcze dodatkowych rat za sprzet jedna cala wyplata idzie od razu spowrotem do banku na przelewy za rachunki a z drugiej zyjemy. Pomimo 2 osob duzo wydajemy na jedzonko a jak tylko uda sie cos odlozyc robimy remoncik. Zyje nam sie powolutku bo wiadomo kazdy chcialby miec odrazu luksus ale cieszy nas kazda rzecz do ktorej dojdziemy sami. Bardziej to doceniamy anizeli bysmy wszystko dostali za darmo. Najwazniejsze ze bardzo sie kochamy i dzieki temu jestesmy szczesliwi. Czasami troche narzekam bo chcialabym juz miec wszystko gotowe, ale z drugiej strony i tak jestesmy szczesciarzami bo mamy swoje "cztery katy". Jednak z drugiej strony ciagle do czegos dazymy i dzieki temu wlasnie zycie ma sens i oczywiscie dla tego ze obok nas bije to "drugie serduszko" ktore kochamy i ktore tak bardzo nas kocha. Teraz zaczelismy marzyc o kolejnym serduszku, ale tym razem takim malenkim :D Aniu mysle ze jesli bardzo sie kochacie uda wam sie przetrwac nawet najtrudniejsze chwile. A jesli dojdziecie do czegos sami napewno bedziecie to doceniali i cieszyli sie z tego podwojnie. Powodzenia i pozdrawiam sorki ze sie tak rozpisalam Odpowiedz Niania-Ania - a myśleliście o pomieszkaniu jakiś czas jeszcze w akademiku? piszesz że na razie tak mieszkasz, a ja wiem z własnego doświadczenia, że się da na "lewo" jeszcze zostać w akademiku, tylko trzeba pogadać z kierownikiem i znaleźć osobę, na którą zamieszkasz... Przynajmniej u nas tak się dało pomieszkać na czyjąś kartę, nawet 2-3 lata po obronie. Nie wiem na jakich zasadach działają inne akademiki, ale na pewno w całej Polsce podobnie - mieszkasz i masz kartę mieszkańca ze zdjęciem. A jak mieszkasz już parę lat, to na pewno stosunki z kierownikiem i portierami sa na tyle bliskie, że nie bedzie problemu z zostaniem w swoim pokoju jeszcze jakiś czas. Pomyśl, jakies wyjście (tymczasowe) jest. Powodzenia! Odpowiedz No to i ja coś od siebie dodam. My też nie mieiśmy najłatwiejszego startu. Kiedy zaczynalismy wspólne życie(chodzi mi o slub) ja byłam już w ciąży. Nie miliśmy wesela a jedynie skromny obiad dla 20 osób w restauracjii. I wiesz co? było wspaniale!! Nie pochodzimy z bogatych rodzin i do wszystkiego musieliśmy dojść sami. Raz on nie miał pracy, potem nie miałąm jej ja. Wynajmowaliśmy w miarę tanie, małe mieszkania. Pomagali namm w tym znajomi. Wiesz znajomy znajomego i tak dalej. Urodziło sie dziecko. Przeprowadzka średnio co pół roku. Nie było słodko. Wieczny brak funduszy na podstawowe rzeczy, frustracja, bezsilnośc i złość. Mąż dorabiał gdzie mógł, ale wszystko to było mało. Mąż 2 razy zmianiał pracę. Za każdym razem na ciut lepszą. Potem kiedy córka miałą 2,5 roku ja poszłam do pracy. Nie trafiłam na dobrych ludzi, mam po nich koszmarne lęki jesli chodzi o pracę, ale dzięki temu zdązyliśmy wziąc kredyt mieszkaniowy. Wzieliśmy go w ostatniej chwili i jakby za wszelką cenę. Mieliśmy dośc przeprowadzek. Od ponad pół roku mamy własne M3. Obecnie pracuję Od dwóch miesięcy. Mam nadzieję że uda mi sie utrzymać ta pracę. Jest lepiej. Z czasem wiele rzeczy ułozyło sie na właściwych miejscach. Po cichu liczę że z półtora roku postaramy się o drugie dziecko. Grunt to nie omotać sie własnym strachem, tyle że to trudne zadanie. POwodzenia i pozdrawiam Odpowiedz kiedys moze nie wypadało,ale teraz słysze tu i ówdzie że coraz więcej młodych par decyduje się na ślub zrzutkowy,a goście cieszą się że mogą pomóc młodej parze na nowej drodze zycia :) Odpowiedz Wypada, wypada! Nie ma w tym nic zdrożnego. My mieliśmy, jak wiesz, zrzutkowe wesele i było naprawdę bardzo miło. Wszyscy mówili, że było super! Nasi goście naprawdę się cieszyli, że mogli nam dać coś z siebie. Odpowiedz juz mieliśmy taki pomysł - na ślub zrzutkowy :D no ale chyba nie wypada lol Odpowiedz Kup róż do policzków, będzie taniej i piekniej się poczujesz. A piekna inaczej spojrzysz na świat Juz wpraszam się na slub. Grunt to być optymistą, tak myślę. Powiem Ci tylkojeszcze coś - my nie raz bylismy w takiej sytuacji że wydawało mi się - nia ma odwrotu (chodzi mi tu o finanse), że nam braknie, że nie zapłacimy itd. I ZAWSZE zdrarzało się coś co pozwalało wybrnąć z sytuacji - a to jakaś robota zlecona, a to coś. I tak samo z weselam - macie trochę czasu, a nóż/widelec wydarzy się coś co da jakąś mozliwość? albo wpadniecie na genialny pomysł. Zycie pisze czasem takie scenariusze o jakich nam się nie sniło. Nie przejmuj się komórą. Odpowiedz Katarinka77 mówisz różu To musze przemyśleć czy ściany pomalować czy róż do buzi wystarczy lol :P ale biorąc z Ciebie przykład kupię do twarzy - bo tańszy lol A poważnie mówiąc oszczędzamy ile się da i na ile nam pozwolą .. np. złodzieje.. bo dziś skardziono mi komórkę i już dociera do mnie że będzie dobrze... zapraszam na nasz ślub :D prawdopodobnie 15. 07. 06 kościół -jeszcze nie znany pozdrawiam --- bezkomórkowiec lol lol lol Odpowiedz Aniu, bardzo chciałabym Cię pocieszyć. Nie martw się, na pewno się ułozy, może powoli ale na pewno. Zarówno wesele jak i maluteńkie przyjątko może być niesamowitym przeżyciem. To zależy od Was i Waszych najbliższych. Sam ślub jest najpiekniejszy. Ja zawsze myslałam ślub - ślubem ale dopiero wesele to będzie to!! Rzeczywiście to było to - ale gdyby go nie było nic by się nie stało, bo to właśnie sama uroczystość zaślubin okazała się zapierająca dech w piersiach. Co do kasy i utrzymania - nam też jest ciężko, mamy straszne problemy finansowe, nie możemy na nikogo liczyć. Ale powoli wychodzimy z długów i mam nadzieję że jakoś to się ułoży. Bardzo ważne jest dobre gospodarowanie kasą, pluję sobie teraz w brodę ile pieniędzy wydalismy bez sensu, bez przemyślenia. Ale tego na pewno się nauczysz. Życzę Ci powodzenia, dodaj trochę różu do swojej wizji.... nie wiem czy Cię pocieszyłam bo w sumie więcej napisałam o sobie.......ale rozumiem Cię. Bedzie dobrze. Musi być. Odpowiedz Oczywiście że i ja jako dziecko i podlotek lol bardzo chciałam miec piękny ślub i cudowne wesele :D chyba każda dziewczynka o tym marzy :P Ale zycie to nie marzena i wybieram większe dobro i większe szczęście - bycie z kimś mi najdroższym. Eh... a teraz mój miły przebąkuje coś o wyjeździe na pół roku za granicę by trochę zarobić - chyba jestem kapryśna kobietą - ale to też mi nie pasi :x - pół roku go nie wiedzieć :o juz trupem się czuję może nie wypali...... pozdrawiam :D Odpowiedz Uważam, że najeważniejsze jest to czego wy chcecie i jeśli wesele jest dla was nie ważne to nie musi go być :). Ja zawsze marzyłam o pieknym ślubie i weselu i tak miałam, a wy nie chcecie i też powinno tak być jak sobie wymyślicie :) Jestem z wami !!! Odpowiedz Ja zawsze chciałam mieć wyprawione tak sobie wymarzyłam jako mała dziewczynka i tak koszty i tak się jak Ty nie czujesz takiej potrzeby to Twoja wersja też będzie to Twój najpiękniejszy zawsze wazna jest są DWOJE się kochają i oboje tego chcą to musi być super. pozdrawiam lol Odpowiedz oooooo zegar jest na forum nie przestawiony :D u mnie jest po 22 a tu jeszcze 21... - wolę by była baybusowa pora lol Odpowiedz Marusia7 wiem że to niezapomniane przeżycie :D ale my nie rozważamy ewentualności wesele czy wczasy/podróż poślubna. U nas zaoszczędzone pieniążki poszły by na zapłacenie za mieszkanie i na inne bierzące wydatki. Więc jednak wolę miec za co żyć niż postawić się a się zastawić lol - bo te Polskie przysłowie by u nas się spełniło lol Może tak jak mówisz gdybyśmy zaczekali te 5 lat jak Wy to byśmy uzbierali - nawet na pewno i na wielkie wspaniałe weselicho lol ale wole bez wesela już niedługo co rano budzić się obok ukochanej osoby niż mieć wesele, ale czekać na te poranki kilka lat.... ja tak wolę :D i aurat weselem - a raczej jego brakiem wogóle się nie przejmuję nie ma to dla mnie większego znaczenia :D a teraz idę się myć i spać bo jutro o pobódka papa Odpowiedz Aniu niewiem czy to taki dobry pobraliśmy się po 5 latach bycia ze mówili "NIE RÓBCIE WESELA A ZA TO SOBIE GDZIEŚ WYJEDZIECIE".Ale sobie zaoszczędziliśmy i wyprawiliśmy wogóle nie jest takie przeżycie,że tego nie da się przeliczyć na nam też nikt nie to sobie Życzę powodzenia. Odpowiedz Pusiatkowa u nas chyba będzie podobnie z tymi 500 złotymi :D, niestety nie mamy kątka a ceny wynajmu mnie tak przerażają :o że łłłłłłłlooooo matko - nie cierpie Warszawy jest za droga No ale trochę się pocieszyłam i wcale Twoja wiadomość Madelaine nie jest za długa :D Myślę że gdybyśmy już mieli "zaklepany" dom to byłoby mi duchowo łatwiej .... choć minimalne ceny za pokój dla 2 osób to tak 500zł +inni lokatorzy... a jeszcze papu i takie tam ... na 1000zł pensji :o echhh ALE JAKOS MUSI BYĆ :D Wierz Madelaine my chyba też znudziliśmy się "chodzneim" lol A wesela nie zamierzamy wogóle robić - po prostu szkoda nam wydać kasy za którą będziemy mogli jakiś czas życ Zrobimy poczęstunek dla rodziców, sióstr, przyszywanego rodzeństwa i mojej cioci z wujkiem(bo mieszkają obok nas i nie da się ukryć lol ) więc to będzie bardzo skromne ... jeszcze może powiem by się zrzucili (tzn każdy przyniósł cos od siebie) to wogóle będzie super lol 8) kurczę......... ja już chcę by minął ten rok Odpowiedz Głowa do góry, napewno wam się uda zrealizować wszystkie mażenia. najwazniejsze aby być raze, wspierać się a wszystko będzie dobże. Odpowiedz ok 500 zl na samym poczatku....jesli chodzi o jedzenie....pozniej jak juz bylo lepiej to tak wszystko zamykalo sie w granicach 2000 ale to naprawde bylo pozniej, jak juz stanelismy na nogi Odpowiedz ups w pierwszym zdaniu mialam na mysli wlasny katek a nie konto bo super byloby gdybysmy dostali od kogos na starcie pelne konto do wykorzystania lol lol Odpowiedz Nianiu-Aniu my rowniez wszystkiego dorobilismy sie sami, no moze oprocz wlasnego kontka bo mieszkamy w polowie domku po babci, ale remonty i wszystko do domku kupilismy za swoje. Poczatek nasze wspolnej malzenskiej drogi byl taki ze znudzilo juz nam sie chodzenie ze soba i zapragnelismy byc juz tak na serio razem. Niestety wesele musielismy wyprawic sobie sami, bo rodzice nie sa az tak kasiasci. Zrobilismy male przyjecie na 30 osob i tez bylo przecudnie. Rodzice troche pomogli ale bardzo duzo musielismy wylozyc sami. Teraz jestesmy juz 1,5 roku po slubie i powoli urzadzamy nasze gniazdko. Na szczescie oboje pracujemy, ale ja studiuje zaocznie wiec trace na to mnostwo czasu i kasy. Sporo rzeczy bierzemy sobie na raty i powoli splacamy, ale dzieki temu mamy juz przyjemniejsze zycie Wszystkie rachunki oplacamy sami, wiec po odliczeniu jeszcze dodatkowych rat za sprzet jedna cala wyplata idzie od razu spowrotem do banku na przelewy za rachunki a z drugiej zyjemy. Pomimo 2 osob duzo wydajemy na jedzonko a jak tylko uda sie cos odlozyc robimy remoncik. Zyje nam sie powolutku bo wiadomo kazdy chcialby miec odrazu luksus ale cieszy nas kazda rzecz do ktorej dojdziemy sami. Bardziej to doceniamy anizeli bysmy wszystko dostali za darmo. Najwazniejsze ze bardzo sie kochamy i dzieki temu jestesmy szczesliwi. Czasami troche narzekam bo chcialabym juz miec wszystko gotowe, ale z drugiej strony i tak jestesmy szczesciarzami bo mamy swoje "cztery katy". Jednak z drugiej strony ciagle do czegos dazymy i dzieki temu wlasnie zycie ma sens i oczywiscie dla tego ze obok nas bije to "drugie serduszko" ktore kochamy i ktore tak bardzo nas kocha. Teraz zaczelismy marzyc o kolejnym serduszku, ale tym razem takim malenkim :D Aniu mysle ze jesli bardzo sie kochacie uda wam sie przetrwac nawet najtrudniejsze chwile. A jesli dojdziecie do czegos sami napewno bedziecie to doceniali i cieszyli sie z tego podwojnie. Powodzenia i pozdrawiam sorki ze sie tak rozpisalam Odpowiedz A tak wogóle to mam dzisiaj lepszy nastrój :) tylko popsułam sobie go z lekka robiąc rozrachunek ( wracając z kurczakiem na obiad - to on mnie tak natchnął lol ) z tego ile będziemy musieli miesięcznie wybulić - za żarło /w minimalnej wersji/, mieszkanie /wynajęcie/, bilety, telefon... to troszke mnie to przeraziło... Powiedzcie jako doświadkczone gosposie lol jak dużo Wam "schodziło" na rzeczy bierzące (w Polsce) pozdrowionka :D Odpowiedz Dziękuję Wam bardzo :D Pusiatkowa- szczęścia w małżeństwie i przetańczonego wesela! :D lol no i gratuluje zamążpójścia :D Odpowiedz niemartw sie ania, najwazniejsze ze sie kochacie, pieniadze jakos dadza sie zorganiozowac.... u mnie bylo ta ze mialam 17,5 roku jak sie przeprowadzilam do narzeczonego....wlasciwie wtedy byl jeszcze moim chlopakiem.... mama na poczatku sie nie zgadzala, a jak sie zgodzila to jakos nam nie pomagala, kuba ( chlopak) pracowal ja sie uczylam...oszczedzalismy kazdy grosz...czasem bylo ciezko...ale moze wlasnie dlatego ze bylo ciezko wiedzielismy ze chcemy byc razem ze mozemy na sobie polegac... zareczylismy sie....sytuacja sie poprawiala...ja dostawalam rente rodzinna po tacie wiec ona starczala na mieszkanie... a po pol roku udalo nam sie wyleciec tutaj, teraz mieszkamy w Seattle jakos udalo nam sie wynajac mieszkanie...oboje pracujemy i uczymy sie....teraz mam 19 lat i wlasnie jutro biore slub.... i jestem z nas dumna bo udalo nam sie i byla to tylko nasza zasluga...nikt nam nie powiem bo gdybym wam nie pomogl.... glowa do gory, milosc wszystko potrafi, tylko mysl pozytywnie i przyciagaj do siebie wszystko to co pozytywne podrawiam Odpowiedz Hej Niania-Ania, u mnie to bylo tak ze poznalam mojego meza przez net, ja mieszkalam w innym miescie oddalonego o 1500 mil, po roku spotkalismy sie, i postanowilam przeniesc sie do NY, jednak na poczatku bylo nam troche ciezko, nie mowie pod wzgledem finansowym bo pieniadze raz sa a raz ich nie ma, ale psychicznie mi bylo ciezko bo zostawilam siostre z ktora bardzo dlugo mieszkalam a ja tylko mam w usa. wiec pierwsze miesiace byly pelne tesknoty, w tedy doswiadczylam co to przejmuj sie ze nie ma kto wam pomoc, bo my jestesmy w takiej samej sytuacji, ale jestemy dumni z tego co mamy ze sami na to ciezko zapracowalismy, a ty wychodzisz za maz dopiero za rok, moze wyjazd wakacyjny poprawi twoj stan finansowy, moze bedziesz miala wiecej dochodow, jest takie przyslowie ktorego zawsze sie trzymam '' Umiesz liczyc, licz na siebie" tzrmaj sie i nie zalamuj bo tzreba byc dobrej myli, pozdrwiam Odpowiedz Odpowiedz na pytanie
Kiedy przywiązanie do rodziny zmienia się w uciążliwą zależność i całkowite oddanie? Jak wybrać pomiędzy współmałżonkiem a rodziną pochodzenia? Co jeśli rodzina jest dla niego ważniejsza ode mnie? Poznajcie odpowiedzi na te pytania. Pytanie od czytelniczki Jak uświadomić mężowi, że jest za bardzo przywiązany do rodziny i rzuca wszystko i lata na ich posyłki, gdy sobie tego zażyczą. Czasami tracę wiarę w to, że jestem numerem jeden. Jak uświadomić mężowi? Pytasz o to, co zrobić, żeby mąż stał się świadomy zbyt intensywnego przywiązania do rodziny. Rozumiem, że jest to dla Ciebie trudne i chciałabyś, żeby zmienił swoje zachowanie. Szczerze mówiąc, nie wiem, czy możesz cokolwiek zrobić w kwestii „uświadomienia”. Chcesz go przekonywać? Pokazywać mu przykłady? Udowadniać? Co miałoby na celu owo „uświadamianie”? Warto najpierw zastanowić się nad tym, jakiego efektu oczekujesz, czy jest on możliwy i czy zależy od Ciebie. Jeżeli rozmowa prowadząca do uświadomienia niczego nie przynosi, pomyśl, czy zamiast tego nie chciałabyś opowiedzieć mu o swoich emocjach? jak się czujesz, kiedy go potrzebujesz, ale on wybiera swoją rodzinę? przykład: Jest mi smutno / ciężko / trudno, kiedy ignorujesz moje potrzeby kosztem spełniania potrzeb Twojej rodziny ALBO Czuję się niezauważona / nieważna / samotna, kiedy kolejny raz do nich jedziesz i nie spędzasz czasu ze jakich sytuacjach nie czujesz się numerem jeden i dlaczego?przykład: Kiedy dwa weekendy pod rząd jesteś u swojej rodziny, czuję, że nie jestem dla Ciebie numerem jeden. Brakuje mi więcej wspólnego wolnego czasu ALBO Mam wrażenie, że Twoja rodzina jest dla Ciebie najważniejsza. Jak Ty to widzisz?jak chciałabyś, żeby Twój mąż dzielił czas między jego rodzinę a Ciebie?przykład: Chciałabym, żebyśmy wspólnie uzgadniali plany z uwzględnieniem czasu dla Twojej rodziny i dla nas ALBO Czy możemy porozmawiać o granicach względem Twojej i mojej rodziny? Chciałabym to przegadać na nowo i porozmawiać o tym, jak się w tym czujemy. Wiem, że to trudne, ale spróbuj nie oceniać i nie komentować jego zachowania. Jeśli możesz, to bardziej skup się na emocjach, które przeżywasz. Może w takiej rozmowie odkryjesz coś nowego o sobie? Rodzina pochodzenia czy własna rodzina jako numer jeden? To pytanie, które często nas dotyka, kiedy zakładamy własną rodzinę. Sama piszesz, że tracisz wiarę w to, że jesteś numerem jeden. Nieraz w nowej sytuacji życiowej zastanawiamy się: czy jestem bardziej mężem / żoną czy synem / córką? Jak dbać o relację z rodzicami i o relację ze współmałżonkiem równocześnie? Czy trzeba dokonać jednego ostatecznego wyboru? W moim odczuciu warto dokonać wyboru, który nie wyklucza żadnej ze stron, ale określa priorytety i granice na dany czas. No bo czy to, że kochamy współmałżonka i nasze dzieci oznacza, że nie kochamy swoich rodziców? Nie, to oznacza, że kochamy ich inaczej i chcemy im poświęcać różną ilość czasu i uwagi. Przykładowo, kiedy choruje jeden z naszych rodziców, a drugi nie może się nim zająć, potrzebujemy tak zorganizować się w rodzinie, żeby rozplanować opiekę. Albo kiedy w naszej rodzinie pojawia się dziecko, możemy potrzebować pomocy ze strony rodziców (dziadków). Jednak na co dzień będzie sporo takich momentów, kiedy każdy będzie zajmować się swoim życiem, swoją rodziną i swoimi sprawami. Czy rozmawialiście o tym, jakie macie do tego podejście? Czy przegadaliście granice, które są ważne dla Waszej rodziny? Jak możecie pogodzić różnice w podejściach tak, żeby jedna strona nie czuła się zraniona? To mogą być rozmowy, do których będziecie wracać, zależnie od sytuacji w jakiej znajdziecie się Wy i Wasze rodziny. Chcę być numerem jeden. Jak to zrobić? Mogłabym napisać tutaj tylko jedno zdanie: to nie Twoje zadanie, ale jeszcze coś dopiszę. Kiedy przeczytałam, że czasem tracisz wiarę w to, że jesteś numerem jeden, pomyślałam, że z tego zdania woła wielka tęsknota za miłością. Za byciem zauważoną, usłyszaną, pokochaną. Cieszę się, że widzisz ją w sobie i że chcesz ją nazywać i komunikować swoje potrzeby. Na koniec chcę Cię zachęcić do refleksji nad kilkoma pytaniami. Co dla Ciebie znaczy bycie numerem jeden? Czego konkretnie oczekujesz po takim wyborze? Czy był już Twoim życiu ktoś (z rodziny, przyjaciół, poprzedniego związku), kto zawiódł Twoje oczekiwania w tej kwestii? Jeśli tak, to jak to wspominasz? Czy Twój mąż jest dla Ciebie numerem jeden? Czy wiesz, jakie on ma oczekiwania po takim wyborze? Spróbuj zastanowić się nad tym, czy te pytania coś w Tobie poruszają. Jeśli wszystkie powyższe punkty nie pomogą, zachęcam Cię, udaj się do specjalisty, który profesjonalnie Ci pomoże. To nic złego. P. S. Zapytałam Was na instagramie o to, co poradzilibyście w takiej sytuacji. Padły poniższe odpowiedzi: Powiedzieć wprost o swoich odczuciach: mam wrażenie, że jestem mniej ważna dla Ciebie i sprawia mi to przykrość. Podać przykłady, kiedy czuję się mniej powiedzieć wprost, ale to trudny wprost: teraz masz własną rodzinę, za którą jesteś odpowiedzialny. Dołącz do nas i wesprzyj nasz projekt Jesteśmy z Wami w ramach projektu „Wybieramy miłość” już 4 lata i wspieramy Was w tworzeniu dobrych, głębokich i satysfakcjonujących związków. To dzięki Wam poruszamy wiele wartościowych i ważnych tematów i chcemy robić to dalej. Wielokrotnie otrzymywaliśmy od Was pełne wdzięczności słowa. Chcemy, żeby nasza działalność była coraz szersza i coraz bardziej regularna, dlatego zapraszamy Was do wsparcia naszego rozwoju. W podziękowaniu za pomoc mamy dla Was prezenty, „Małe miłości”. Przeczytaj poprzednie teksty z cyklu Zapytaj nas o miłość: #1 Jak pozbyć się lęku, że po ślubie mąż przestanie się o mnie starać?#2 Ja chcę ślub za pół roku, on za półtora. Jak się dogadać?#3 Na jakie komplementy czekają mężczyźni?#4 Mam wiele wątpliwości, jak je oswoić?#5 Czy po ślubie wszystko trzeba robić razem?#6 Kiedy zrezygnować ze związku?#7 Po jakim czasie się zaręczyć?#8 Mój chłopak choruje na depresję. Co teraz?#9 Co jeśli nigdy nie znajdę Tego Jedynego?#10 Seks a wojna. Jak dbać o bliskość? Zapytaj nas o miłość Co jakiś czas dostajemy pytania na maila: „co zrobić, jeśli…”, „jak sobie poradzić…”, „może coś nam doradzicie…”. Bardzo chętnie na nie odpowiadamy, ale chcemy stworzyć dla Was taką przestrzeń, w której będziecie mogli nam zadawać pytania, a my będziemy mogli odpowiadać na nie wpisem na blogu. Zachowujemy pełną anonimowość pytań. Może Twoje pytanie dzieli więcej osób i nasza odpowiedź im pomoże? Nie wahaj się, napisz do nas już teraz na kontakt@ Nie zapomnij być na bieżąco: obserwuj nas na Instagramie, Youtubie i Facebooku oraz dołącz do grupy.
Chciałabym tak bez opamiętania iść za głosem serca. Wtedy bylibyśmy dalej razem, chodzilibyśmy do kina, wyjechalibyśmy na wesele i do Szkocji, zamieszkalibyśmy razem. Tyle planów wspólnych a teraz musimy żyć osobno. A lekko nie jest, bo rozstaliśmy się, ale uczucie wciąż trwa. Rozstajemy się, bo nie umiemy iść na kompromis, bo oboje mamy swoje charakterki i żadne nie ustąpi. I jeszcze to pojebane zmienianie statusu na fejsbuku, dziecinada a jednak boli. Nie chce mi się nikogo widzieć, myślę o tobie, nie kasuje naszych wspólnych zdjęć, nie ściągam z szyi drugiej połowy serca nawet jeśli domyślam się, że ty już swoją dawno zdjąłeś. Rozstajemy się w miłości, pokojowo. Ale boimy się spotkać bo oboje wiemy, że każde spotkanie zbliży nas znowu do siebie. I wiesz, nie martwi mnie to. Ale martwi mnie moja i twoja upartość, bo wiem, że jeśli znowu ja nie wyciągnę ręki, to i ty tego nie zrobisz. A uwierz mi, jedno twoje słowo by wystarczyło…
Odpowiedzi A nie wolalabys chlopaka w swoim przedziale wiekowym..? adi142 odpowiedział(a) o 14:05 Dziewczyno znam to,niewyśmiewaj mnie ale mam 11 lat ,powiem ci co zrobić w numerach; mu wprost że go kochasz czy chce z tobą chodzić;i tu klops,ale dla miłości wiek to nie przeszkoda liczy się to jak bardzo się uczucie nigdy niewiesz dla kogo. tu musisz się zastanowić,wybrać drogę: a)pogodzić się z losem i (albo rozstać się w zgodzie i zostać przyjaciółmi,albo zerwać wszelkie kontakty) Zalecam to drugie. b)Zależy jak mocna jest bardzo to nieukrywać tego,tylko okazywać(wiesz o co chodzi) I tu sama wybierz głos serca,zrób jak uważasz. Sam mam dziewczynę,mieszka daleko ze 50 miała przyjechać,ale nie przyjechała,bo jest cierpię bardzo sama pomyśl dlaczego. się baaaaardzo mocno,i jesteśmy z tego samego roku. adi142 odpowiedział(a) o 14:08 Jeszcze jedno,ja nie odpowiadam by nabić puktów,tylko po to aby pomagać ludziom. powiedz mu w prost, że go kochasz i chcesz z nim być. Nie musicie przecież od razu uprawiać seksu.. (za to mógłby iść do więzienia). Skoro ty też mu się podobasz, napewno się zastanowi kiedy usłyszy od Ciebie takie słowa. [LINK] Ja też mam problem z różnicą wieku : | kamcia94 odpowiedział(a) o 15:14 powiedz mu ze go kochasz i chcesz z nim byc :) ale nie wolala bys kogos w twoim wieku a pomysl co na to twoi rodzice powiedza Uważasz, że ktoś się myli? lub
-Powiesz nam w końcu dokąd jedziemy?- niecierpliwiła się jechać do Miasta Republiki- powiedziała, ocierając ktoś oprócz mnie jest zmęczony?- spytała. Cała trójka podniosła Świetnie, to dobranoc! Szatynka skierowała się do jednego z kamiennych namiotów. Mako poszedł za nią. -Słodkich snów- powiedział, podchodząc nieśmiało do niej. Podniósł jej głowę. -Nie!- krzyknęła cicho, odsuwając się od niego. -Zrobiłem coś nie tak?- zdziwił się. Pragnął ją pocałować od kiedy zrozumiał, że jest w niej zakochany. Zawsze powtarzał sobie, że to ona jest sensem jego życia. Myślał, że jego ukochana czuje to samo. Najwyraźniej się pomylił. -Po prostu nie mam nastroju. Dobranoc- westchnęła. Weszła do namiotu i położyła się na zimne, kamienne łoże. Przykryła się kocem, który wcześniej wyjęła z plecaka. -Dobranoc- odpowiedział jej smętnie, wchodząc do sąsiedniego „mieszkania”. Bolin i Suki zostali sami. Chłopak wstał. Jego towarzyszka oplotła długimi ramionami kolana, rozmarzonym wzrokiem przyglądała się językom ognia, które z łatwością pochłaniały niedawno wrzucony opał. -Możemy porozmawiać?- spytał, przysiadając się bliżej dziewczyny. -To samo chciałam powiedzieć. -To może ja zacznę- westchnął, spuszczając Od pewnego czasu podoba mi się pewna dziewczyna... -Kto to?! Jest magiem?! Umie lepiej walczyć ode mnie?!- przerwała mu. Nie wiedziała dlaczego tak gwałtownie zareagowała na tą informację. -Spokojnie- szepnął, biorąc ją za Nie jest magiem. Umie świetnie walczyć. Kiedyś pokonała sama żołnierzy z Narodu Ognia. A na imię ma Suki. Chłopak przybliżył się do niej. Dziewczyna uśmiechnęła się. Brunet pochylił się nad czerwonowłosą i delikatnie ją pocałował. -Suki, możemy po...- powiedziała Korra, wychodząc z namiotu. -Zostawię was same- zaproponował Dobranoc. -Dobra, o co tu chodzi?- spytała przyjaciółkę, gdy Bolin wszedł do swojego „mieszkania”. Przez chwilę obie siedziały w ciszy, obserwując kamienną ścianę, za którą znikł chłopak. -Pamiętasz jak mówiłam, że on się w tobie podkochuje?- odezwała się po dłuższej A ty twierdziłaś, że we mnie? Szatynka przytaknęła. -Wtedy myślałam to samo o Mako- westchnęła. -Miałaś rację!- zawołała do niej, podekscytowana. -Ciszej- uciszyła Możemy teraz porozmawiać o mnie?- zaśmiała się. Przyjaciółka pokazała szereg białych zębów i przytaknęła głową. -Co się stało? Wyglądasz na przygnębioną- zmartwiła się. -Bo tak się czuję- uśmiechnęła się blado, do płomieni, które wciąż delikatnie lizały ognistymi językami kłody Nawet nie wiesz jak bardzo Mako mi się podoba. Ale nie możemy być razem- powiedziała, ocierając łzę, która dyskretnie spłynęła jej po policzku. Za nią pojawiła się następna. Wytarła rękawem niebieskiej tuniki mokre oczy. -Dlaczego?- zdziwiła się jej Przecież on cię kocha. Mocno przytuliła szatynkę, której ciało delikatnie dygotało z emocji. Gdyby ktoś z jej wrogów ją teraz zobaczył, pomyślałby zapewne, że jest bezbronną dziewczynką, potrzebującą opieki. A tak przecież nie było. Korra przetarła ponownie powieki i mocno je zacisnęła, blokując drogę łzom. Nie wiedziała jakim cudem jej się to udało. Wzięła głęboki oddech. -Dwa powody. Pierwszy: wydaje ci się, że coś do mnie czuje. Drugi: Avatar nie może mieć rodziny.
kochamy się ale nie możemy być razem bo mamy rodziny